Boso na spotkanie dnia

hopeless

Nie pozwól nikomu mówić, że jest coś ważniejszego 
niż ty i cały bagaż, którego nie chcesz wyrzucić. 
Dzisiaj nie zasnę. Zmęczenie nie pomaga, a wino 
już dawno utraciło moc oddziaływania.

 

Każdemu z nas przypisano długość palenia świecy.
Narastanie entropii? Wolność rzuconą na przetarg. 

Kolejny rozdział niewydanej powieści.
Stare fotografie, pamiątki z tamtych lat – kosmyk włosów, 
koronki, róża i rysunek psa. Wrzucone do ognia płaczą.

 

Odwieczne pytanie o granice wyuzdania, lukrowany grzech.
Ciekawość to skaza. Tatuaż duszy. Chciwość, jak brzytwa 
odcina przeznaczenie. Obojętność parzy, a rozdrapana 
jałmużna spływa wprost do ust.

 

Maleńka plamka w oku, zmiksowana paleta barw.
Powróciła zwyczajność. Klaksony aut, migotanie świateł, 
lubieżna chciwość. W kieliszku płonie śliwowica. 
Naiwność znowu jest w cenie, czy niemodna czułość? 
Żyj, jak potrafisz. Tańcz. 

 

hopeless
hopeless
Wiersz · 12 października 2020
anonim