jesień słowa niesie

Yaro

czerwieni się mieni w żółte liście 

deszcz kropi babie lato srebrzyście 

oplata krzaczki małe pajączki tkacze 

na stawach odgłosy kolorowe kacze 

 

zapadam w sen melodii pejzażu w parku 

siedzą ptaki na parapetach na skwarku 

zajęci pracą ludzie pędzą niczym lokomotywy 

każdy narzeka każdy spragniony odnowy 

 

na lepsze złote czasy kalosze płaszcze 

parasole z szafy szumi las w dłonie klaszcze 

zapadam się w w myślach zagadkowych 

na gałęziach czarno białych brzozowych 

 

nie patrzy na mnie podejrzanie sroka 

nie mam nic co mogłaby ukraść czarnooka 

zamykam drzwi i okna zimno w okiennicach 

wiatr szaleje piach unosi jak w baletnicach 

 

po lecie zostały w wspomnieniach 

w dal odeszło ciepło głębia w westchnieniach 

żółte czerwone jabłka zapach siana 

zielone łąki ptaki podróż podniebna bociana

Oceń ten tekst
Ocena czytelników: Niczego sobie+ 3 głosy
Yaro
Yaro
Wiersz · 14 października 2020
anonim