Ruda,
mówiła: nie ufaj dziwce, zdradziła męża,
zdradzi i ciebie.
Nie warto być tarczą dla innych, deską
do surfowania. Tak rzadko bywa tu przypływ,
zbyt często magia bez ciała. Zdradziłem siebie,
marzenia wysypałem do kosza. Chciałem wierzyć
w coś,
czego nie ma – uczciwość.
Wystarczy spojrzeć w jej oczy, by wiedzieć.
Malutka dziewczyna, miała tylko 28 lat,
mogłaby być moją wnuczką, a była kochanką –
ruda,
majaczenie świata, ostatnia usługa Boga.
Ona w bieli, usta spragnione i słowa –
wiesz, że robię to z samotności? Nie kocham cię, ale
jesteś jedynym przedłużeniem marzeń.
Obcym facetem bez uprzedzeń.
Dzikim w pustyni wspomnień.
Miałem takie nieczyste myśli,
znałem kogoś, kto był mi wszystkim co mam, zdradził, ale czy
to ważne? Ile własnych myśli zdradzamy codziennie?
Spotkanie dwóch ciał, to wymiana tożsamości,
kąsanie zła.
Wybaczmy tym, co szukają inaczej.