Przebudzenie

marzena

Kiedy pyta dlaczego jesteś cicha

nie wie, że wykrzyczałaś już wszystkich kochanków

i opierając piersi o parapet tylko wierzchołki drzew

słyszą równomierne uderzenia napiętej skóry bębnów

 

- będziemy się dotykać jak wtedy latem

usiadła na jego dłoni a on

co osiemdziesiąt sekund wzbudzał ruch wskazówek

czuł jak tysiące sprężyn rozwija zakończenia

 

- wybacz, że zostawiłem cię rankiem

Kiedy pyta czy pamiętasz, czy zgodzisz się na kolejne

spotkanie, twoja zastygła lawa uchodzi do oka wulkanu

rozpala od środka kamienie szlifowane

z precyzją doskonałego złotnika

 

- chciałbym, żeby to było coś więcej, niż tylko

Pytasz siebie na ile wystarczy ci wiary

czy chcesz aby znów jego gładka skóra

ocierała się o twoje zadbane dłonie, o twoje ostre

jak brzytwa gardło, które nie potrafi odmówić sobie

 

następnej kolacji

 

 

 

marzena
marzena
Wiersz · 18 października 2020
anonim
  • marzena
    Konrad dziękuję, chyba pierwszy raz zgadzam się z Tobą. :)

    · Zgłoś · 4 lata