irlandki

marzena

przypominam sobie wykrochmaloną pościel
matkę która gotowała pieluchy
wigilijny zapach ziemniaków i śledzia
i pomarańcze

w jej gęstych włosach świeciły opiłki metalu
nie wiedziałam że kobieta jest fluorescencyjna

jak farba naniesiona na drogowskaz
wyostrzam źrenice
odległość która nas dzieli nie jest duża
podobnie szumi wiatr w pobliskim parku

a pod oknami rozsiada się ptactwo zgłodniałe wrażeń

ta pustka puka do wszystkich drzwi wścibstwo nie ma końca
odszedł sąsiad z piętra już nikt nie napluje na schody
czy wszystkie matki potrzebują prać brudy, pieluchy
po ściekających gównach
a może jest odwrotnie

na wyludnionych ulicach miasta spotkałam Louise
wisiała wydrukowana na kartce A4 w księgarni
tak to jest prawdziwa poezja papier

którym większość podciera święty tyłek
poczytaj mi mamo albo spokojnie zaśnij

w naszej irlandii

 

marzena
marzena
Wiersz · 21 października 2020
anonim
  • victor51
    Hej Marzena, gdyby stosować sportową nomenklaturę, rzec można, że forma wyraźnie duża :-))

    · Zgłoś · 4 lata
  • marzena
    victor może ja niedługo umrę i dlatego tak mnie ciśnie :-))

    · Zgłoś · 4 lata