przypominam sobie wykrochmaloną pościel
matkę która gotowała pieluchy
wigilijny zapach ziemniaków i śledzia
i pomarańcze
w jej gęstych włosach świeciły opiłki metalu
nie wiedziałam że kobieta jest fluorescencyjna
jak farba naniesiona na drogowskaz
wyostrzam źrenice
odległość która nas dzieli nie jest duża
podobnie szumi wiatr w pobliskim parku
a pod oknami rozsiada się ptactwo zgłodniałe wrażeń
ta pustka puka do wszystkich drzwi wścibstwo nie ma końca
odszedł sąsiad z piętra już nikt nie napluje na schody
czy wszystkie matki potrzebują prać brudy, pieluchy
po ściekających gównach
a może jest odwrotnie
na wyludnionych ulicach miasta spotkałam Louise
wisiała wydrukowana na kartce A4 w księgarni
tak to jest prawdziwa poezja papier
którym większość podciera święty tyłek
poczytaj mi mamo albo spokojnie zaśnij
w naszej irlandii