zbyt martwy by płakać
zbyt żywy by odpychać
czekam otwarty na otwarcie
aż z tętnic tryśnie błękit
albo zasklepi się przestrzeń
maski na twarzach uśpią krzyk
jak stuletniego psa pasterza
wolność zdycha w milczeniu
tych którzy nigdy jej nie mieli
wyrwane skrzydła gniją w piwnicy
tylko mrówki tupią tłumnie
niosąc z uporem źdźbła prawdy
uwierz w co chcesz
nad podziw wzrosną schody
a niebo jak to niebo
opadnie każdym dotykiem
idź za nimi i nie pytaj
one dzisiaj wiedzą lepiej