Przystanki z naszej czułości
Mijają miesiące bez znoju,
I zapatrzenia w nasz przystanek,
Minęły szepty kroków,
I czekań, gdym wbiegał na ganek,
Wtedy czas czekał na nas,
Wszędzie dokąd myśmy chodzili,
I przystawał na każdych przystankach,
Z numerem jeden: „Mój Miły”,
I zatrzymywał dla nas zakręty,
Takie, które wiodły poprzez piekła,
Słyszę twych szeptów ciche kroki,
Gdym i ja przybiegał w twoje jutra.
Mieliśmy iść przez wszystkie pory roku,
A jeszcze dni i noce – i te godziny,
Każdą chwilą najdroższą,
Byłaś rozkoszą przyczyny,
Bo te schody do czasu niekiedy boleścią owite,
I kilka naszych przystanków,
Do czasów letnią powieścią przybite,
Jak krążące chwile naszej nadziei wyobraźnie,
By być przez ciche chwile krzyżowani,
Prowadzeni wprost do jesieni,
A potem doszczętnie umierani,
Ni umrzeć, byśmy umierać nie umieli,
Bo takie były te chwile namiętności,
Przystanki z naszej czułości,
Kiedy czas czekał na nas wszędzie,
I prostował każde słowa miłości.
maj, 1994
Andrzej Feret