wspominam pewnego szarego wróbla
niepozorny gadatliwy zaglądał w okno biblioteki
już wtedy zło stopniowo uwalniało się z fikcji
wykorzystało skłonności do figli
uzewnętrzniały się z głębi duszy
duch prędko nabierał ciała wdział maskę licha
tylko nie miał dostępu do zmysłów
wygrażał wolnej woli sumieniu
gdy nabrał osobowości nakręcał go już każdy ruch
stawał się nieobliczalny
patrzył na wszystko z innego punktu widzenia
cierpiał przegrywając nie lubił mojego westchnienia
stawał wtedy na krawędzi by poczuć lizanie strachem
stał i kiwał się godzinami
zepchnęłam go
miał małe ostre pazurki