Wciąż się mijamy – niewyraźne cienie, jak zbłąkani wędrowcy
na wąskiej ścieżce życia, gdzie samotność odkłada się żalem,
a pod stopami chrobocze potłuczone szkło. Poduszka już
nie pachnie tobą, a śliwowica straciła swój smak.
Odeszło tyle kochających serc, ust i pragnień.
Pozostały niezagojone rany. Krwawa pustka,
aż po horyzont wspomnień i łany zapalonych świec.
Każdy miał kogoś – jak nie, to go sobie wymarzył.
Kiedy budzi cię w nocy dziwny niepokój, cisza naznaczona
wyciem psa, skowytem zwierza, nie bój się, otwórz oczy,
wypowiedz imię, którego już nie ma, przytul magię,
to pewnie ktoś otwiera ramiona, szepcze twoje imię, tęskni.
Wciąż się mijamy.
będzię bardziej tajemniczo, nie wiesz czy czas był stracony, dopowiadasz.