~ REMINISCENCJE ZADUSZNE

Krzysztof Maria Szarszewski

 

     ~ REMINISCENCJE ZADUSZNE   - (fragment około poetyckiej prozy)
 
     Odruchowo zerknąłem w jego stronę
nieco zwalniając kroku
może przez ten sugestywny grymas
na jego woskowej twarzy
zroszonej cekinami kropel potu
 
     Szedł wolno, a raczej posuwiście człapał
tak dziwnie ociężale mozolił kroki
wzdłuż kamiennej ciszy cmentarnego płotu
granicy miejsca pochówku omszałych uczuć
emocji i marzeń
niczym brzegiem morza martwego 
pełnego klifów pamięci i niepamięci
abrazji wspomnień i zapomnień
 
     Ot… spóźniony na życie przechodzień 
o zmęczonym uśmiechu
i pokaleczoną laską w szorstkich dłoniach
przydługich, pogniecionych spodniach
wlókł się tą drogą 
może powrotną do pustego domu
jak dreptak niepotrzebny nikomu

może…

bo wracał szlakiem latami stóp wydeptywanym 
jak manekin wycyzelowany 

w Madame Tussaud pracowniach

pomyślałem…
i chyba rozumiałem co czuje
 
     Jakby przytłoczony splinem własnej historii
poczuciem doskwierającego bezsensu
bezimienny ktoś nikt
w zawiesinie osamotnienia
stąpał po coraz bardziej obcej mu ziemi
tajnym, tylko jemu znanym przejściem
… nie zauważał nawet
kasztanów bezwładnie spadających pod nogi
… a z każdym mozolnie stawianym krokiem 
w natłoku innych myśli 
z wiekiem coraz cichszych… 
jakby bał się bym nie usłyszał 
cedził pod nosem… pytanie
 
 … Czemu nigdy nie widział 
swej szczęśliwej gwiazdy ?
tyle ich spada szczęściarzom
a mógł przecież zostać astronomem
skoro… co dopiero niedawno zrozumiał 
że dzieckiem przez całe życie być nie mógł
 
     Dopiero teraz… 
choć nawet przed sobą 
długo nie chciał się do tego przyznać
zwolna wraca do lat dzieciństwa
 
     Miał w oczach inne tęsknoty
i jakąś żałość, że tyle go ominęło
a mogło się wydarzyć
mógłby choć raz w życiu
być kochankiem uczuciem opętanym
gdyby… był kochany
gdyby… dostał od losu 
choć próbkę miłości 
w pakiecie z jesiennym deszczem
i bonusem wiosennego Słońca i Księżyca
a może jednak coś przeoczył
 
     A może i na tę najważniejszą promocję
też się spóźniłem… pomyślał
bo doskwierało mu dojmujące przekonanie
że nawet duszę miał z przeceny
choć sam też jej nie umiał docenić
 
     Ja zaś, choć gdzieś się spieszyłem
nie umiałem przejść koło niego obojętnie
może by się nie minąć z jego inną prawdą
a może się się obawiałem
choć może niesłusznie… 
że gdy znowu na niego spojrzę
speszony nic nie odpowie 
może nie zechce
a może już nie będzie potrafił 
nawet spojrzeniem
 
     Jednak nieśmiało spojrzałem… 
chyba nie zauważył
może i dobrze - pomyślałem
 
     Dziś nie wiem, nie pamiętam
dlaczego tak zapadł mi w pamięci
że postanowiłem 
ten niewiele wtedy znaczący epizod
zapisać… nie tylko w pamięci
i, że wracam do tego
a miałem wtedy około czterdziestki
on chyba jesieni dwa razy więcej
ale myślę
że mimo to kochał swe życie
i choć może takiego nie chciał
ale…
takie tylko miał
 
 
Prezes ?
 
⊰Ҝற$⊱……………………………………………………………… Toruń - 1 listopada '94

 

Krzysztof Maria Szarszewski
Krzysztof Maria Szarszewski
Wiersz · 2 listopada 2020
anonim