- Marta
Właśnie zdałam sobie sprawę, że rozgniotła
niedojrzałe skorupki, widzisz jak
orzechy tego lata, jeszcze zielone trzymają się
uporczywie gałęzi
beżowe owce zastygły jak woskowe figury
na wzniesieniu pokrytym miękką trawą
ich czarne wykończenia przypominają nieme maski
dla was spowiada się z obcych grzechów
zbiera zakrwawione prześcieradła po wczorajszej nocy
nadchodzi dzień
przebaczenia
kto dzisiaj podleje popłuczynami kwiaty
muszą zakwitnąć, ponownie rozpocznie się
zabawa
wiem, naderwane uszy i zimna kąpiel
wzmaga jej apetyt, ułatwia przyznanie do winy
naszej winy, namiętnych ciał małych dzieci
te skargi, skomlenie i prośby i szklane twarze
od modlitw o zbawienie kurczą się palce
zamknij oczy Marto
Zaśnij i zapomnij o swoim ojcu, o jego węglach
jak wszach które wędrują w tunelu kopalni
Ja Bernadetta odbieram wasze porody, niemowlęta
przekupione kolejnymi wizytami kochanków
Ja boromeuszka wewnętrznej rewolucji improwizowanej
na kształt różowych genitaliów
Widziałam dzisiaj na drodze jelenia, dumny spoglądał
na mnie, jego potomstwo ssie mleko zdrowej matki
człowiek o wyglądzie kobiety, kobieta o wyglądzie
esesmańskiej kurwy pokaże wam że ciało jest
jak pasiaste szmaty
Rzeczy osobiste - Karolina Sulej