pokolenie na huśtawce

marzena

urodzeni na granicy tęczy
nie wiadomo czerwoni czy niebiescy
szukają pokarmu, matki smarują sutki
pogryzione z nienasycenia
- takie dzieci


mówiła rzewnie, fartuchem wycierała

spocone pachwiny, jadła obierki a może

rozbiegane nóżki nie pozwalały na więcej

teraz patrzy, bociany wróciły do gniazd na wiosnę

chciałaby podrzucić im kolejne boże narodzenie

tej zimy przyjadą sanie zaprzęgnięte w żywe renifery i powiozą
a może przejadą pędem
omijając z daleka twoje okna

mamo, zapomnij
jestem dorosła, twoje klucze nie są potrzebne

w ostatnim zamku z piasku będę ślicznym szkiełkiem

znikając za kolejnym zakrętem
a miało być tak pięknie

jest nawet lepiej, żyję i oddycham wolna

od narastających w ogrodzie pokrzyw

przywłaszczam wodę,

apokalipsa to niedźwiedź ale już się nie modlę
pragnę aby stara ziemia zapadła się w otchłań

 

 

 

Oceń ten tekst
Ocena czytelników: Dobry 4 głosy
marzena
marzena
Wiersz · 9 listopada 2020
anonim
  • marzena
    Czy Ty mnie znasz?
    Zwykłość... chyba nie masz racji. Masz za to prawo mieć własne zdanie.
    M.

    · Zgłoś · 3 lata temu
  • hopeless
    śmieszne to... udajesz kogos kim nie jesteś.... zwykłość i nic więcej.

    · Zgłoś · 3 lata temu
  • marzena
    Ireno radość to wolność. Niezależność, jedna z najważniejszych rzeczy dla mnie.

    · Zgłoś · 3 lata temu
  • Irena   Świerżyńska
    Tak, tak - szukaj dalej radości - matko.

    · Zgłoś · 3 lata temu