ostatni raz widziałam ich
na skraju tamtego snu
on jeszcze budował zwariowane mosty
ona owija się nim jak kocem do spania
jako powierniczka ich tajemnicy
zapisywałam tylko westchnienia
ginęły
powoli stawały się mrzonką
gasnącą świecą
nie rozumiem dlaczego szybciej
poszli w diabły niż w inne sny
z chłodnej pustki wyniosłam szczęśliwy czas
wyzbierałam porzucone w jesiennych liściach
słowa z domyślnych ust
były jakieś inne
porozbijane jak skorupy przez przemijanie
posklejam je w wersy
tylko tyle zostało
/Nic lepszego nie wymyślisz. Po prostu być w chwili, która jeszcze trwa, w tej, która co dopiero minęła, i tej następnej chwili, jeszcze prawie niewidocznej, która wysuwa się z przyszłości, której widać dopiero rąbek, wąski, cienki jak nów księżyca./