***(do boga II)
Budzę się pośród tych pohańbień metalicznych złoceń po prostu
uchwyćmy się za życie pośród własnych dzielnic, gdy nie miałeś czasu
w brukowe wołań zdania przemokłe od wołań od zawsze
po cieniach bez gór i nawet małych pagórków i rozlewnych oczkach
kałużach i lustrach i boiskach, gdy wołasz odwieczne kocham
Ojczyzno
i nie mam dalej czasu, gdy wdzierasz się od nowa tam, gdzie byłeś
wciąż na oślep przed innymi, aby pierwszy powiedzieć tym ostatnim,
kiedy będą szli, gdy będziesz wołał tworzymy ojczyznę w gęste
gestów mowach i znowu zbyt krótkich dni dla powiedzenia coś
więcej w harmonii i boiska, które znów chciałbyś kiedyś zatrzymać
– a powietrze?
kiedy nic znowu nie będzie zadowolonego, kiedy motor stanie
i zabraknie oleju budzę się do życia a w pokoju obok na stole
przy kałamarzu pióro stołówkowe szkice ołówkiem pisane znowu
i wiersze masz porozrzucane przywrócone na drugie strony
na przypadek gdybyś był zbyt słaby i masz przygotowane mowy
dla tych co będą znowu mocni i zaczniesz wtedy modę jak mnich
„pro publiko bono” jak za naszych przodków,
nie noś więc piórka mędrców pośród włosów gwiezdnej papugi
całuj włosy, które kochasz dla siebie i buduj swoje życie bez
żadnej ułudy i bez prawdy, która nie przejrzysta i która kole oczy
co nie jest takie proste wiem, bo wśród wilków przyszło nam żyć
a bycie owcą wymaga nagiej prawdy to jest głupiej świętości
i kochania wrogów – kiedy się obudziłem i to zrozumiałem wziąłem
pióro wieczne i piszę od tego czasu wiersze o miłości dla mojej
dziewczyny i budzę jej uczucia, gdy pokazuję dziewczynie swoje wiersze i wiem
że wielu poczytuje je za swoje którzy poruszają się razem przytwierdzeni
do siły ciążenia we wszystkim które kochają a bycie w ciężkości nie jest
łatwe i proste – wiem, że mówisz … również kocham, co nie jest proste
bo musisz to pokazać i to musisz zawsze chcieć, aby to pokazać.