gruchnęło co spadło skończyło się lecz nie umarło jak czas krojony wskazówkami plasterek sera z dziurami stąd luki w pamięci święci i nieświęci tych drugich zgoła więcej po każdej ręce łamacze serc i nosów przepychacze dni przez drzwi noce płyną wolniej zwłaszcza bezsenne lecz co nocą spada upada boleśniej zwielokrotnionym dźwiękiem o ciszę uderza w tej męce wieloimiennej wielopłciowej czysto zwierzęcej co cieknie - choć cieknie to tylko po to by stężeć w skamielinę zamienić pojęcie skąd te zmarszczki blizny i skronie oszronione pomimo a może przez odzywa się zew nakazując wybiegać w przód gdzie nie ma jeszcze luk bo w pustym treści tyle co w lurze i sytości brak bo i nie ma komu jej znać ledwie zalążek myśli a kłuje