z Jednego Natchnienia (III)

Andrzej Feret

z Jednego Natchnienia (III)

 

 

nie kochać jest trudno

 

kiedy będziesz senna nie mów mi, że nigdy

żebym nie odszedł

choć także mi nie czyń, abym także zasną

jeśli mamy kochać to tylko z kretesem

i do końca zasnąć

 

i nie mów mi nigdy żebym nie opuścił

i nie był pewien, kiedy ty odejdziesz

a jeśli masz mówić to dokończ

to właśnie

abym nic nie mówił

i mówił nie mówił lepiej zaniemówił

bo zawsze cień kresem

 

nie mów mi, kiedy głód i zraza będzie

i kiedy zawsze po ciebie mam chodzić

nie mów nic więcej jakże kochać więcej

spragnionej …

i zawsze nie zbłądzić

 

zawsze nie mów szczera, kiedy będziesz pisać

bo szczerość to zdrada i nic dla poezji

a gdybym się uparł, że szczera rozmawiasz

powiedz mi jeszcze, że o mnie

zapomnisz

 

i kiedy zaprawdę będę pośród ciebie

o szczera na zawsze!

abym się nie bał

więc pisz i dla mnie

i także się nie bój

wierszem swoim spisać

pamiętnik

stokrotki

ja kiedyś otworzę i całą przeczytam

i do końca zawsze będziesz moim wierszem

tak szczera,

… przeczytam

 

i szukając lustra, w które masz spoglądać

w inne wymiary tego co dla dwojga

aby skłonność dwojga mówiła nie szczera

w wierszach i w powieściach o czasach kochanków

 

pozostajesz szczera, bo w lustro masz spojrzeć

tego co dla dwojga nigdy nie zabiera i zostawia

lustro jedno, jedno zdanie wierszem

swoim pisać pamiętniki

w stokrotki spozierać

 

ja kiedyś cię znajdę pośród żywych słowem

bo kiedy ty powiesz nas nigdy nie będzie

w inny wymiar rzucę napisane wiersze

albowiem wciąż kochać jest zawsze

tak pięknie

i nie trudno zawsze, ale zważ, że nad to

bo dziś dzień jest szary …

i jest wiersz pierwszy …

 

25 listopada 2020

Andrzej Feret

 

 

spakuj walizkę (po drugiej stronie ...)

 

mówiłam tobie i ja mówiłem

ile spróchniało podkładów

żebyś już naprawdę poszedł i mnie zostawił

ale tylko pociąg widmo

zawsze twarz przy twarzy

i nie rozśmieszaj mnie i nie mów, że dość

 

i tak się trudno rozstać jak zardzewiałe szyny

nocnym ekspresem i na impas i na skos

spakuj walizkę i na Żoliborz

kochana powiedz mi na złość

 

i tak pojedź nami i tęsknotą spakuj

że mi jest dobrze – samotna i tęskna

ale po ciemnej stronie i na przełaj

no nawet jestem – powiedziałeś, że nawet piękna

 

ja i ty przez lat dwanaście a potem jeszcze

trzy dołożono

i byłaś samotna i radio, i muzyka właśnie

ale teraz zaczarowałaś deszcz

 

a w oddech jeden będę usypiać

wtulona staję się jak szum za oknem

po którym trudno się zaczarować

i tak i trudno się rozstać na zawsze

 

i tak się na zawsze trudno odnaleźć

i tak się trudno rozstać – on miał być jak śpiew

więc oddech jest wciąż spokojny

 

jak zawsze – a gdy dzień dobry powiesz

w niedzielny ranek – bo Bóg w zenicie maja

jest szumem jak deszcz

a na Żoliborz w poniedziałek nieśmiertelnym

trwasz zawsze majem …

 

i powiesz, że ciągle jesteś…

w niedzielę majem

 

deszcz

deszcz

i deszcz

 

i tak się trudno rozstać jak zardzewiałe szyny

nocnym ekspresem i na impas i na skos

spakuj walizkę i na Żoliborz

kochana powiedz mi na złość

 

26 listopada, 2020

Andrzej Feret      

 

 

 

Andrzej Feret
Andrzej Feret
Wiersz · 28 listopada 2020