W dzieciństwie mieszkałem w Nazarecie
zabitym dechami miejscu
lepiłem gliniane wróbelki palestyńskie
przy strumyku
one ulatywały radośnie ćwierkając
gdy je ożywiałem klaśnięciem w dłonie
i wiele innych podobnych rzeczy czyniłem
nierozważnie tym zwracając uwagę
na własną odmienność i przez to
pieczętując swój przyszły los protagonisty
To nie była trawestacja na wakacjach
tylko wczoraj i dziś byłem ten sam w propagacji
dobry fach miałem w dłoniach
po ojcu kamieniarski sztukę wolnomularstwa
opanowałem do perfekcji
ale odmówiłem uczestnictwa w ceremonii
nadania mi mistrzostwa bo pomyślałem
co to za mistrz który spoczął na laurach
zadowolił się wawrzynem i odcina kupony
od słowa wiekuistego przybierając
powłóczyste szaty purpury
by wieść życie na skroś wygodne
nie dźwigając ciężarów
zamykając się w wieży z kości słoniowej
zamiast wyruszyć w świat
W drugim wcieleniu dotarłem do Polski
tutaj spocząłem a teraz cóż wstyd mi
w tym uniwersum racjonalności
zostałem apostołem ubawu
na oddziale psychiatrycznym dołączyłem
do baranków bożych niepokalanych bez zmazy
w mocy leków przeciwpsychotycznych
po których nie ma nocnych polucji
a w dzień przelewa się swą krew
aby was pogan zbawić
/pogan zbawić/?
zbyt proste i mało zabawne :-)
Może poczytaj Tolkiena, tak jakoś przyszło mi na myśl.