z Jednego Natchnienia (V)

Andrzej Feret

z Jednego Natchnienia (V)

 

 

niełatwo ciebie kochać

 

ech wystarczy trzy esemesy

ja Cię kocham już tyle lat

a ja wciąż o telefon proszę

ech, nieludzko Tobą gada świat

 

a była nie łatwa ballada i co

jak stokrotką by była piosenka

o zakochanych romans śpiewa świat

tyle do szaleństwa

 

jeszcze się martwić i cień od dłoni

donikąd odkładać

jeszcze by wystarczy tylko orzekać

że nie musisz się o mnie troszczyć

 

ani martwić

deszcz podleje stokrotki

i konwalii nawodni zamysł

jeszcze się czujesz niczyja

 

a ja za Tobą bardzo wciąż tęsknię

i gonię

i plączą mi się słowa

za nic

 

bo czekam na nasze szczęście

i kiedy będziesz wolna to rozmowa

splącze mi się może w pięć a może

w trzy lata

żeś Ty jak nić dzika róża

i taka jedna mała dzierlatka

 

więc wybacz, że o Tobie tak piszę

jeszcze może rzeknę żeś dzika

i taki czuję się przy Tobie w pięść

jak Ty mnie wciąż w połowie przenikasz

 

i ławką naszą być może w parku i na ulicy znajomej

i być może w mieście na deptaku

i pod parasolem

i pod zmartwieniem być może w miodowe oczy

w Ciebie wpatrzone,

zawsze błękitne zawsze zielone

oczy wiatr pocałuje …

donikąd … być może …

 

i tak mi się splątało słowo co chciałem przenikać

splątało mi się wierszem

i myślą Tobie przysiąść

że potrzebuję blasku i oczu w Ciebie wpatrzonych

i odrobiny miłości

donikąd – nie! we włosy i loki

i rzęsy na zawsze jak klęska

i zmierzch i tyle lat co nie wiem

że szczęście – być może …

 

i może jeszcze pięć a może trzy lata

żeś jest jak nić dzika róża

i taka nie mała kobietka …

 

a za to wciąż Ciebie szanuję …

i czekam … zawsze na pewno!

i może nie być może - bo wiem

że deszcz podleje – i martwić się

nie będziesz, samotna …

na pewno!

 

26 listopada 2020

Andrzej Feret

 

 

skutek uboczny

 

nie męczą mnie twoje wiersze

ale…

dlaczego nie jestem

durny…

i dlaczego,

kiedy pada śnieg

przybiegasz

i nie uciekasz do mnie

i dlaczego

nie zezwalasz śnić

 

i dlaczego

wciąż mówisz,

że to takie trudne

i wciąż

dlaczego

prosto w oczy

że to jest taka gra

a ja mówię,

że niech mówią wszyscy,

że ty

do mnie

na kolację –

by kochać – przyszłaś

 

nie pozwalasz

abym o zmierzchu

powiedział

że do rana mamy tyle czasu

nie pozwalasz

łez zimowych nosić

w płatkach śniegu nie pozwalasz

 

a ja zapomniałem,

jak liczyć baranki

na niebie do stu,

aby zasnąć

bo ty – jak kochasz –

to bardzo nie pozwalasz

topić się w płatku śniegu

na zawsze

bo nie pozwalasz

 

więc dlaczego mam rozumieć,

że mi nie pozwalasz

kochać ciebie na zawsze

i w dal patrzeć

kiedy ty pozwalasz

nie zapomnieć

to abym

nie zabierał

twoje wiersze zawsze

 

i dlaczego –

jeśli chcesz –

moje ciało drży

i dlaczego –

jeśli drży twoje oczy łączą

i dlaczego,

że na końcu stwierdzisz,

że nie masz nikogo

oprócz mnie –

i dlaczego

wtedy mi pozwalasz

więcej …

bo dlaczego

ja

nie mogę zostać więcej

więcej

 

nie zapomnij

abym nie mógł

zapomnieć,

bo nikogo nie można

zmusić do powrotu

 

1 października, 2020

Andrzej Feret

 

Andrzej Feret
Andrzej Feret
Wiersz · 29 listopada 2020