z Jednego Natchnienia (V)
niełatwo ciebie kochać
ech wystarczy trzy esemesy
ja Cię kocham już tyle lat
a ja wciąż o telefon proszę
ech, nieludzko Tobą gada świat
a była nie łatwa ballada i co
jak stokrotką by była piosenka
o zakochanych romans śpiewa świat
tyle do szaleństwa
jeszcze się martwić i cień od dłoni
donikąd odkładać
jeszcze by wystarczy tylko orzekać
że nie musisz się o mnie troszczyć
ani martwić
deszcz podleje stokrotki
i konwalii nawodni zamysł
jeszcze się czujesz niczyja
a ja za Tobą bardzo wciąż tęsknię
i gonię
i plączą mi się słowa
za nic
bo czekam na nasze szczęście
i kiedy będziesz wolna to rozmowa
splącze mi się może w pięć a może
w trzy lata
żeś Ty jak nić dzika róża
i taka jedna mała dzierlatka
więc wybacz, że o Tobie tak piszę
jeszcze może rzeknę żeś dzika
i taki czuję się przy Tobie w pięść
jak Ty mnie wciąż w połowie przenikasz
i ławką naszą być może w parku i na ulicy znajomej
i być może w mieście na deptaku
i pod parasolem
i pod zmartwieniem być może w miodowe oczy
w Ciebie wpatrzone,
zawsze błękitne zawsze zielone
oczy wiatr pocałuje …
donikąd … być może …
i tak mi się splątało słowo co chciałem przenikać
splątało mi się wierszem
i myślą Tobie przysiąść
że potrzebuję blasku i oczu w Ciebie wpatrzonych
i odrobiny miłości
donikąd – nie! we włosy i loki
i rzęsy na zawsze jak klęska
i zmierzch i tyle lat co nie wiem
że szczęście – być może …
i może jeszcze pięć a może trzy lata
żeś jest jak nić dzika róża
i taka nie mała kobietka …
a za to wciąż Ciebie szanuję …
i czekam … zawsze na pewno!
i może nie być może - bo wiem
że deszcz podleje – i martwić się
nie będziesz, samotna …
na pewno!
26 listopada 2020
skutek uboczny
nie męczą mnie twoje wiersze
ale…
dlaczego nie jestem
durny…
i dlaczego,
kiedy pada śnieg
przybiegasz
i nie uciekasz do mnie
i dlaczego
nie zezwalasz śnić
i dlaczego
wciąż mówisz,
że to takie trudne
i wciąż
dlaczego
prosto w oczy
że to jest taka gra
a ja mówię,
że niech mówią wszyscy,
że ty
do mnie
na kolację –
by kochać – przyszłaś
nie pozwalasz
abym o zmierzchu
powiedział
że do rana mamy tyle czasu
nie pozwalasz
łez zimowych nosić
w płatkach śniegu nie pozwalasz
a ja zapomniałem,
jak liczyć baranki
na niebie do stu,
aby zasnąć
bo ty – jak kochasz –
to bardzo nie pozwalasz
topić się w płatku śniegu
na zawsze
bo nie pozwalasz
więc dlaczego mam rozumieć,
że mi nie pozwalasz
kochać ciebie na zawsze
i w dal patrzeć
kiedy ty pozwalasz
nie zapomnieć
to abym
nie zabierał
twoje wiersze zawsze
i dlaczego –
jeśli chcesz –
moje ciało drży
i dlaczego –
jeśli drży twoje oczy łączą
i dlaczego,
że na końcu stwierdzisz,
że nie masz nikogo
oprócz mnie –
i dlaczego
wtedy mi pozwalasz
więcej …
bo dlaczego
ja
nie mogę zostać więcej
więcej
nie zapomnij
abym nie mógł
zapomnieć,
bo nikogo nie można
zmusić do powrotu
1 października, 2020