Czuwanie

hopeless

Być może ostatni raz masz szansę
odkryć twarz, wypowiedzieć te słowa.

 

Malutka pomarańcza wykradziona z choinki
smakowała tak słodko.

 

Przypomnij sobie imiona dziadków, dom na Podlasiu,
tam pierwszy raz ujrzałaś słońce. Prawdziwy
boski blask. Modlitwa otwierała drogę na obiad,
kolacja przy świecach była furtką do nieba.

 

Świat urzekał i gościnnie zapraszał. 

 

Przed tobą wszystko – mawiał dziadek,
bądź cierpliwa, a dotkniesz gwiazd – szeptała babcia.

 

Liczymy krople spadające z dachu, czekamy na świt. 
Jeszcze dziś nie odejdziesz, i nie zostanę sam.
Nie słuchaj radia, cudzej modlitwy o wybaczenie, za brud,
czystość to pierworodny grzech, narodziny wiary.

 

Po nas nie zostanie tu chyba nic, no może tylko
rozdeptana droga.

 

Byłaś aniołem... świat powinien płakać, a kurwa, wciąż się śmieje...

 

hopeless
hopeless
Wiersz · 1 grudnia 2020
anonim
  • marzena
    /Nie słuchaj radia, cudzej modlitwy o wybaczenie, za brud,
    czystość to pierworodny grzech, narodziny wiary.
    Po nas nie zostanie tu chyba nic, no może tylko
    rozdeptana droga./

    Za dużo jest tych myśli. Bez tych wersów jest lżej.

    /Prawdziwy boski blask./ to też niepotrzebne.

    · Zgłoś · 3 lata