na szczycie

Yaro

chcąc być większym 
staję się coraz mniejszym
świat pochłania myśli 
gąbka nasiąka wodą

 

naciągam koc mam dość
gorzkich słów z ludzkich ust
wychodzę rano wracam ciemną porą 
hibernuje na kolejny dzień

 

budzi zły sen tyle spraw 
nie dam rady pocałuj drżące wargi
alkohol nie załatwia problemów 
na trzeźwo rozgryzam orzechy

 

 niesmaczne nie do zjedzenia  
w zamkniętym pokoju z chwilą dla siebie 
uciekasz daleko w drogę przed sobą 
zacieram ślady  nie spotkamy siebie

 

kilka chwil uśmiechy żarty 
rozkładam karty nie będzie źle 
nie poddam się biegnę naprzód 
zaskoczony następnym dniem 

 

znów piszę wierszem wydzieram kartki 
 na portalu byłem coś warty 
 gdy konam nie mam korony
uciekam do dzieciństwa myślami 

 

uciekam niekochany zaspany
oczy mokre ktoś krzyczy za rogiem 
szara kamienica szelest włosów 
sen z powiek sen o tobie

Yaro
Yaro
Wiersz · 15 grudnia 2020
anonim