cienie

hopeless

odessane z marzeń
na wysokich obcasach
niczym kolorowe motyle
wlatują w ramiona nocy

las lepkich rąk
dym papierosów
zduszonych oddechów
bezsmakowych ust

oczy pełne topniejącego śniegu

półsłówkami sylabami obrazkowo
kupują marzenia nie mając własnych

otulają się wiarą
niekoniecznie jutra
 

pajęczyna znaczeń bardzo potaniała

 

wyzbyte wspomnień

bez grymasów

uciekają cienie

 

niecierpliwie połykają światło

 

hopeless
hopeless
Wiersz · 18 grudnia 2020
anonim