dwudziestu pisarzy doglądała w racuchy posypały
stu dygnitarzy studzić chce
i piętnastu słabeuszy nie w brzuszy zasysanych wzgórzem
choć co uszy z kuszy w pudło wkładać papirusem
Louis a on uczy w kameleonem widmo oświecić w delfino, tak świątecznie, pożytecznie "de Funès " pozwalać płyń po przytulić się
i tak się rodzi gwóźdź rodzeństwu poukładanemu w harmonijki do cyrkla w cierpcu
boleć bolec za w nic, więc puść Armagedonu kosmosy, w chruść
gwóźdź do Kuty koń trojański a abstynent dopływa do w czaszki w czekoladach ni brązowemu ale twemu oleju rzeczowemu - pikł w rozsypanym po orzechu serum do bez grzechów
mi w złocie wyśnię szerszenia z ust wyciągniesz, i w stawach chrupkich co w ustawach w swym gońcu pociągniesz
zakrapianemu w słońce, puścisz w zgliszcz, i ani rusz! Moi Mistrzem!! Wróć!!! Afrodyzjakiem orientalnie coś ze smakiem
Dawid „Dejf” Motyka