Nie było go od wielu lat
jakby nigdy nie dotykała jego ust
mówiła sobie że to mgła która skrywa
co jest na wyciągnięcie ręki
jego pocałunek jak poranna rosa
a las rósł od środka głosem ptaków
i snami pozbawionymi wyjścia
wśród leszczyn i paproci
szukający słońca
w nagłym okrzyku obnażając gałęzie
łamał się wiatr pod wysokim niebem
skąd spadały liście żółte parasole
na pustej drodze — stała i patrzyła