chłosta nie Błotna lirycznie warkoczna
kimano w rysie kumają
herbem bez przerwy windy o pindy doniosła
o sekund co kilka za pały po brzegi o tyłek krają
w wieś wkraczają!
hokejem udając się wyłożyć w akałamarz przekrętaków drwiny
laserowym rydwanom w pajęczyny z Modliny
i w podzięce za tysiące panienek amoniaku chlebak nadają
harfy dźwięcznie drzwi zamykają się w Dębnie tu
i kostuchy ulęgając łasiczki o sidła kierunek,
apodyktycznie historię osiągają protekcjonalnie pierunem o chmurę
wąglikom zaś posępnym niczym właściwy płód
posypują po swym asfalcie wysublimowanie w trzód
snując w poczęstunek awangardzie, pękających w mur
i ludu był wooor
o Panie! to tu.
Dawid „Dejf” Motyka