oblani chodnikiem obolałem, pokątnych się w was całując
- trzy łyki
w nich Serce czerstwo wołałem, litania zapodanych kajdanek
w ochlanych z bramek
i niosą, - roślinę przyniosłem, wisząco co wskrzeszająco zarośnie w parzyście chrabąszczem
w rodzinie przyjmie
winnicy po stole trzech bez reszty, a w kulę kłuję lujem z bólem
podlewających mniemanym schorzeniem z pejzażu miast,
dla płodu
tych wszystkich połysków, łaskotek z łychotek tak wiele, że aż;
truje
przez opuszczone mosty, wędruje w trumnie rakiet durnych kim sam przeforsuje nim ublokuje
zbłądzone dusze w Gągolę z Olkuszem przebywszy długą drogę dotrwać koniecznie służąc im w róże
odczuwam te wszystkie omamy z Grójcem, w kopalni Wuja zwiercanym z wrzeniem
te wszystkie głuche i brzydkie ponure szczęce; dziecięce
i z zwietrzę z tchórzem zwiędniałe obolałym błędem w kury
jęzorem Allana, jak namaczana burą bułę, na dnie wisiała Allana piorunem
Dawid „Dejf” Motyka