wola przetrwania
zamykasz otwierasz oczy
palce plotą rytuał
uśmiechaj się tracąc paznokcie
imadła trzymają lekkość
zanim oderwie się do krzyku
to już ostatnia granica
krew fermentuje w przestrzeni
od sufitu do piekła
tamta rzeka jest przeklęta
gilotyna przecina ją jak tama
raz za razem
nie da się wejść nie da się wyjść
kiedy jesteś w środku
czyjeś wnuki wyczyszczą podłogę