z wyrafinowanego nieba w opłakunku robali
Ciebie mi trzeba nie raz, co zgrzeszę za w nas
oddam się woła i pych nikt nie i będzie wyżej
zło wcielone w ciebie włożę ropuchy zwierzę
i karykatury wlazły za złe słowa przebrzmiał
zawistne swoistnym spojrzeniem, odśnieżałej
i niech jemu krew dopływa w me Serca Boga
ciepło im wyżej załoga i zawistnie z: wymów
nie skłaniam do grzechu, lecz tobie mi wcale
Dawid „Dejf” Motyka