Odliczam chwile, które nie mają wspólnego mianownika.
To w końcu nie próba ognia określa naszą wytrzymałość
na ból, a czas. Przemijanie niweczy wszystko, co ważne.
Trudno ułożyć przyszłość w korycie rzeki bez nazwy.
Imienia.
Wieczne pytania, drogowskazy. Nauki mędrców. Jestem,
bo muszę. W nicości roztopiona nadzieja na piękny sen,
wschód słońca i ciemność nocy. Kiedyś szczęście było
w nas, i ta głupia miłość – niestety wyparowała wiara
w człowieka, zostało zło.
Filtruję wiadomości, nie czytam gazet. Zaszyte echo
zamraża uczucia. Sposób na siebie nie istnieje.
Dokładam do ognia i chłonę ciepło kominka.
Tak jest lepiej. Cisza to luksus. Prywatność zanika. Słowa,
codzienna masturbacja to głos rozsądku, ostatnia fala.