w wirtualny świat
pognało nas jak w ogień
pierwsze "ja" znalazło nową przestrzeń
bez zakazu palenia
szukało jeszcze wrażeń
zawiedzione drugie "ja"
usiadło na parapecie blisko ludzi
ptak szary jak naturalna obojętność
wszyscy przechodzili obok
było za szybą
jako ktoś i nikt
aż nastał świat dopierdalania
przekłamania i zakazy
"ja" tekstami naciskało czułe guziczki
nie brakło gorzkiej ironii
ale nic już nie poruszało bardziej
niż codzienny Raport Covida
gdy gniotem zaczęły cuchnąć
niedopowiedzenia a świat zastygł
w lękliwych oczekiwaniach
na nowe porządki
trzecia "ja"
już ułomne spłowiałe
trzepocąc porannym wróblem - poprosiło:
dorzuć do ognia jeszcze ten wiersz
powdychajmy razem czad
już jest czadowo - ktoś wściekły mruknął