jak wiatr
przez uchylone okno zaglądam
jak przez szparkę przez drzwi bez klucza
lustro zerka w klimacie hortensji
a drobiazgi bez końca się śmieją
fotel klimat tenorem nastraja
filiżanka jeszcze nie podana
zapach kawy pachnie jak poezja
zegar tyka istność, tyk, ubarwia
wiem, nawet bogowie są śmiertelni
gdy Ty marszczysz odbiciem po wodzie
wciąż subtelnie zapraszasz na kawę
nosząc suknię jednej z pięknych kobiet
nim zmęczona przysiądziesz w fotelu
choćbyś chciała optować nie czekać
i forsować samotna jak palec
czas zatrzyma za kimś
do nowego czasu mi czekaj
teraz bym porozkładał inaczej
teraz już nie jest takie okropne
tylko dzień nie potrafi umierać
ponownie
bo cień nocy mi Ciebie nie zdmuchnie
i zachowa Twą pamięć
na wiecznie
24 stycznia, 2021
Andrzej Feret
fb: Andrzej Feret