Z „Poematu o człowieku”:
I. Prolog, czyli zapowiedź
Wesprzyj mnie Różo, szponem zesłańca,
I pisz mi dłonią złości,
Co bym wyprzedził w śmierci przestworzach,
Ballad wyrwanych z pamięci.
Jakże uronię złych mar wisielczy,
Jak dzieciom odpowiem mową,
Kiedy się lęgnę w pierzaste węże,
A wzbić się w błękity gotowym.
Komu wbitemu w oczy marmurów,
Strachem i ogniem przeminąć,
Zabierz mi Różo oczy zesłańca,
I daruj mi oczy, dziewczyno.
Przeszyły garby wielbłądów sromy –
To sromy biblijny statek,
Przez piaski fali eteru gromy,
smutku rzekomych amen,
Przeszły garbatych wielbłądów rzeki,
Snuły się poprzez piasek,
Jakby ktoś wodzie wołał z głębiny:
Nie płyń! Pozostań!
To źródło zdarzeń!
II. Eden
Płukały łachy klepsydrami u piaskowych ludów,
Siejąc pośród śmierci czynionych znaków,
A w czarnych duszach przywołanych przodków,
Rzędami układały żółte chabry czyniąc,
Nieraz tkliwiej, kamieniał ławr łożonych laurów,
Aż błysło, spojrzenie w Adama jak w kryształ, zwolnił,
W kraje najkrwawszej potęgi, we jęk gwiazdozbiorów,
A głuszec dzwonów czytał niemo niebo głosząc,
I nie w mocy było mordu pogrzebać i oczu.
(…)
XI. Wiedzieć co czynić
Uwięziony w słońce, mroki – odchodził,
Na wierchach końca, na wierchach nadziei,
Komu strawą duchową zaśpiewał,
Komu strapieniem w dzień głosem wzruszył?
Kto tak mocno w burzach pokarał ziemię,
Wybuchłem zastaniem trwogi kędy morze krwi,
Komu starczyło czasu aby dzień zachować,
Aby jeden biały świt ze świtu zdejmować?
W poetyckim przebiegłym jedynym dnie.
W takie czasy co mową skropione modlitwą,
W takie zdarzenia chodzące na przestrzał,
W takie co mową przemilczą w ostrzach,
Nie wyklęte ze dłoni boga,
Nie patrz co ziemia niesie przestworzom,
Co ulatuje w zastygłe marzenia,
Co ptakom dane w skrzydłach, w nadziejach,
Co nam już nie wybrzydło…
Wspomnij o mnie kiedy dojdę do Ciebie,
Kiedy bym zawitał, a Ty zasłuchana
Bym miał oczami wpatrzyć w to co niebem,
Bym był zasłuchany… wpatrzony…
Powłóczę sobą z czarnego grobu,
Tak ja wpatrzony w miłości słowa,
Rozkruszę czasu chęci,
I zapragnę w moich alkowach.
Przeprowadź w drogach co bym zaniemówił,
Odejmij zwątpienie, tak i mnie zachowaj,
Po szlakach w człowieczych zwątpieniach,
Bym szybował…
Przekroczę Twoje morza com opisał,
I ziemię czarną przekopię,
W ogrodach obejmę komuś usta,
I w sercach się zatopię.
We trwogi w nocnych zagraniach,
Przekroczywszy trwogi ze grobu,
W miłosnych czyichś ramionach,
W słowach pisanych z za grobu.
Nie we graniach z krzyży,
To jest jedynie maską świata,
Takim się cały sobą ożywię,
Bym wytchnął i bym się z Tobą pobratał.
Nie prosząc o żadną łaskę,
We glinie jesteś także naczyniem,
Ponoć podobnym człowiekiem,
Zobacz, czy kiedyś zaginę?
Straciły się powieki w rwące niebiosa,
W chmurnych przepływach dreszczy,
Komu się snują miłości słowa,
Komu jest świat, że jeszcze?
Przykryły się czerwoną gliną pogrzeby,
W trumnach dębowych zawsze usnę,
Płakały otchłani srome schody,
Bom usnął…
W miłości żem usnął!
We płaczu rozkochany anioł,
Byłem płaczu źródłem,
Komuś zardzewiało prawicy ramię,
Czy tobie? – czy mam ci rzec „przebrzydły”,
W spadku łez w spadaniu we zmowie,
W zapadniętych szczytach,
W chodzącym świętym słowie,
Przebrzydła? Ach! To przebrzydła!
XII. Post Scriptum
Moje wypowiedzi są słabe, ognia to strzępy,
Granic i słońc umiłowanie, ja nie święty!
Opadły zasłony w kroplach krwawych znamion,
We drganiach przejętych – twoich rosy pytań,
Jakim jestem w ramionach moich zasłuchany,
Mnie ramionami ciebie dotykać!
Bym usnął cały we tobie ogarnięty,
Nie jestem, wiesz miła – święty.
Jeno lasem zasmuć mi kochaniem,
Echem jestem twoim, wybieraniem,
W rosie stóp twoich śpiewam dla ciebie,
W samotni ty mnie zbawisz,
Twoim niebem!
3 – 7 lipca, 2017
fb: Andrzej Feret