pragnę karcić ranę gdy krwi zabraknie
i kość gdy zabierają ciało
przychodzę w zamyśleniu
i odpoczywam
bez traumy w starciu
gdy ty pragniesz zesłać siłę
na wypadek gdyby zabrakło
a frasunek nie chodzi bez celu i krąży
więc ciśnij uśmiech w oczy niech się rozejdzie
w ufność niepokój kiedy świat się skończy
bo gdy myślę zawsze o Tobie nie dajesz mi spokoju
że szukanie wczorajszego dnia
nie przesuwa źrenic i oczu na wiarę
miłość i nadzieję gdy goniąc po świecie
jestem zmęczony widząc twarze bez wdzięku
w monotonny rytm
nieciekawie ospałe krajobrazy
pośród drewnianych kościołów
gdy my za ręce
i przytuleni do swoich marzeń
gdy tyle pragnień
zostało wyrzuconych
i kiedy zawsze byłem zdania i pewien siebie
że drobny spacer co zawsze chroni od zła
jak parasol który chodzi za nami co w sto razy
będę powtarzał za Tobą
i pytał
co nosisz dla siebie?
kiedy w zamyśleniu miłosnym
jak nazwać to co zostało
skończone głupią formą wiary
w istnienie świata dla naiwnych
i tumanów i czy wtedy
powiesz mi sto razy i ja powtarzał będę
każdy raz za Tobą że kochasz a strzyżenie
duszy w drewnianych kościołach do nas nie należy
jeszcze mam pytanie ile dni przed nami
skarcę jak te wczorajsze kiedy nas nie było
razem na drobnym spacerze
a tyle pragnień zostało wyrzuconych
przez proroków wspólnej wiary
kiedy ja raz przychodzę i raz umieram,
i potem ponownie
a Ty zmieniasz maski i rumieńcem twarze
doprawiasz, to trudno powiedzieć, że ja to tabula rasa
i za każdym razem umieram tylko dla Ciebie
i ponownie się rodzę dla Twoich oczu
w mej podróży
a wspomnienia mnie nie ruszają bo mam je nowe
i nadzieja moja już tylko dla Ciebie
bo kiedy świat się skończy
ciśniesz uśmiech w oczy niech się rozejdzie
i nie doczekasz na szczęście
6 września, 2020
Andrzej Feret