Nie wiem, jak zapisać złość, żal, krzyk zranionego psa,
łopot bandaży i pierwsze bicie serca. Piszę o bólach,
których doświadczyłem. Nie rozumiem liczb nieparzystych.
Namalowałem Madonnę bez twarzy.
W pustych oknach języki przecinają firanki. Szepty
zatrzaskują drzwi. Nie lubią nas, niewinność budzi agresję.
Schodami, po cichu i na palcach, uciekają spakowane fantazje.
Ostatnie odbicie w lustrze, wyostrzone kontrasty.
W sypialni zostaje subtelność, zasypia czułość upchana
w poduszki. Kolejny raz niedomknięta furtka. Cząstka
ciebie, której nie udało się zabrać. Z brzucha wyrasta
drzewo, pnie się ku górze, z konarów spadają pajęczaki.
Jest czas oswajania. Rozsypane słowa.