uwidział to świst z ostoi
co w biedulę zabolał o odmę
przypomniał sobie kalosze, znak patentów
cieplejszym o wymiarze w Mongolię
za winnych łapunków i w krę co polni
za te zakołacze które znów serce o wodzi
a ponosił od stu słów
i wahał się trzydzieści lat habitu drogi
którym to sam zmógł, i się wściekł
harfy
Dawid „Dejf” Motyka