zazdrosna hera już nie krąży
matka bogów zdechła po odwyku
na grobach grobów tańczą ogniki
albo fajerwerki z wesela w remizie
grabarz wie ile miłości
da się zgarnąć łopatą
jeszcze nie czas
mało dramatycznie póki co
bardziej pełznie niż się toczy
wierzymy tylko w śmierć
i nie mów mi o afirmacji życia
jezioro w górach
gości szczyty w odbiciu
nieustępliwe okno
dopóki ktoś nie rzuci kamieniem
nie wiem co pamiętam
może obywateli w mundurach
albo marionetki i papugi
podobno dawne pokolenia
umierały piękniej
wzór dla dzieciaków kochających
życie
otwieram książkę
i kartkuję niebo
jestem tak bardzo trzeźwy
że niczego nie widzę
ikony leżą twarzą do podłogi
nad baranami łopoczą sztandary
wierzymy tylko w śmierć
ona obrysuje każdego
notabene te wszystkie pisarczyki tutaj maniakalnie udają mędrców budząc politowanie
hipokryzja to rzecz najgorsza w literaturze, powoduje żenadę
poza natręctwem szukania wielkich myśli wyłazi dekadentyzm, nihilizm