Zaprogramowany na ból

hopeless

Zo­bacz, jak spie­szy się świat. Mgli­ste po­sta­cie, mokre

chod­ni­ki, bruk ulic, po­gu­bio­ne pa­kun­ki do nieba. Po­wie­trze

zieje chło­dem, znika ostat­nia do­roż­ka. Coś się koń­czy,

umie­ra.

 

Na pla­ne­cie Wenus na­sta­je cisza. Wielkie słowa są bez

zna­cze­nia, gdy szma­rag­dy roz­sy­pu­ją się w pył, tracą blask,

z­mie­nia­jąc w po­piół do­my­sły zimne jak lód. Cząst­ki wnikają

głę­bo­ko, pla­mią.

 

Kłam­stwa tak lek­ko­straw­ne, że obiet­ni­ce stają się ni­czym.

Ob­umie­ra­ją li­ście, po­zo­sta­je za­pach spa­lo­nej ziemi. Zbyt

wiele chcia­łem. Uod­por­ni­łaś mnie na wszel­kie ży­wio­ły.

Szu­ka­nie sa­mot­no­ści to nie uciecz­ka, a spo­sób prze­trwa­nia.

 

Wolę suszę niż to­pie­nie na­dziei.

 

hopeless
hopeless
Wiersz · 12 lutego 2021
anonim
  • marzena
    No tak, nie będę Cię więcej prosić. :)
    Jeśli coś jest suche, to niewiele z tego pożytku. Pisz... zawsze ktoś odnajdzie wspólny mianownik.

    · Zgłoś · 3 lata
  • hopeless
    Nie szukam wspólnego mianownika, to co powinno być wilgotne nie ma już mocy przyciągania. Koniunkcja wypada nieprawdziwie... Nie proś, gdy nie czujesz takiej potrzeby,

    · Zgłoś · 3 lata
  • Aktywista
    gdyński Baudelaire?

    · Zgłoś · 3 lata