dbaj o siebie
jak o kwiat lipy kąp się w porannym miodzie
nocą otworzymy dach
gwiaździste niebo sufitem
bo jesień to nie nostalgia to czerwień
i wściekłość prób dokonanych
co nam ubyły jak łup
nas złupiono jak brukiew i ćwikłę
i jeszcze te łososie rzucone o brzeg
aż po horyzont
rozszerzasz uda w ramiona rzucasz
bo przyjdzie czas że napiszemy
tylko dla siebie
nikt nie musi tego wiedzieć
lubisz ubrać mnie w listy w których mnie kochasz
gdy piszesz wiersze o snach –
sannach zimowych sprószonych domach
i o bezpiecznym szczęściu wieczornym
co nas kołysze jak
rytm wagonu w stukot rytmicznym miesza kołysząc
i gdzie to miejsce wygnania i ta łagodność
co nagle musi nami wybuchnąć
Ty uda dodasz ja dodam kilka raz dziennie
aż nam zabraknie w płucach powietrza
w lustro nad ranem spojrzysz aż wezmę
raz jeszcze mocniej zabiorę w ramy
tutaj milczenie niech będzie dumą
przymusem mądrym a ta rozmowa
nie będzie nudzić i nam zamykać
wyczekiwaną dla nas nieśmiertelność
14 lutego, 2021
Andrzej Feret
fb: Andrzej Feret