Potężny człowiek, wielki człowiek, chachacha
Stoi na podium
Znowu przemawia do tłumu
Opowiada o złotych górach na dalekim wschodzie
Każdemu wypłaci milion za oddany głos
Naprawdę, to wredny karierowicz
Kiedy składa uroczyste przysięgi z ręką na sercu
Wywołuje zgorszenie i śmiech
Odczuwa komfort ozdobiony błyszczącym amuletem
Wierzy w magiczną moc świętej relikwii
Posiadł żelazny krzyż i odtrutki na spiskowców
Aby zachować władzę ponad trybunałem
Gotowy oddać wrogom wasalny hołd
W dzień podróżuje pod eskortą ochroniarzy
Lata ponad głowami, świnia
Pełna kłamliwych farmazonów
Rozpasana obficie przez orgiastyczny egoizm
Cierpi na bezsenność
A niekiedy biega z bronią w korytarzach rezydencji
Wykrzykując histerycznie na konspirację
Kto wystąpi przeciwko porządkowi
Kto podniesie głowę, temu odetną szpicę
A więc waż słowa w obecności świni
Bo może zemścić się w okrutny sposób
Zachowaj czujność i trzeźwy osąd
Poczekaj na okazję kiedy osłabnie
Wtedy doskoczysz śmiertelnie raniąc chimerę
Twój czas nadejdzie
Twój czas nadejdzie