***

doris

wygonili mnie na chłód na mróz na wilgoć
próbowałam przetrwać i trzymać się cała
ale tamci bili boleśnie
ja siedziałam i czekałam
nie doczekałam

wróciłam z podkulonym ogonem
po prostu smutna po prostu smutna
z tą miną która tłucze lustra
tak całkiem zrezygnowana

nie wyganiali na chłód na mróz na wilgoć
dali poduszkę i ciepłą kołdrę
zamknęłam się w kłębku własnych myśli
leżałam i płakałam
nie przytulili

czasem ktoś zapukał w drzwi
wszedł sprawdził moje czoło
parzyło uciekł nie potrafił pomóc
zostałam sama

widziałam jak zerkają przez szparę
konsultując sie nawzajem co do mego stanu
dziwiłam się czemu nie wytykają mnie palcami
chyba rozumieli
chyba żalowali

nie spałam już dziewięć lat
choć wiem że się starałam
tkwiłam pod kołdrą przymykając oczy
na orzeźwienie bili po twarzy

raz tylko pamiętam wszedł tu pewien człowiek
tak zraniony doświadczeniem że zauważyłam
że to strachem napawało i wbiłam się w ścianę
nie zdziwił się ten zraniony

usiadł na brzegu łóżka
i pierwszy raz poczułam czyjeś ciepło
nie parzyło go moje czoło
utulił je delikatnie

usłyszałam bicie serca i płynące słowa
opowiadał długo długo mówił
o tym jak go atakowali
jak bili na wilgoci na mrozie na chłodzie

szydzili
nie chciałam słuchać biłam złością w ścianę
on tylko przywarł mnie mocniej do piersi
i dalej opowiadał

nie wierzyłam
śmiałam się z jego poddaństwa
z jego braku godności
kiedy ja tak naturalnie wróciłam
bez sińców i bez płynnej krwią rany

czy doczekał?
przyszedł by mi opowiedzieć
o tym co przede mną
gdy wyruszę z własnej woli
stoczyć niemą walkę

wyszłam na chłód na mróz na wilgoć
tamci kpili i niedowierzali
i choć atakowali co sińców do płynnej krwią rany
siedziałam i czekałam

aż przyszła nowa
nieśmiało płacząc
przytuliłam ją do piersi
a ona widząc mnie zranioną
uciekała w ściany

opowiadałam długo długo mówiłam
o czekaniu i o trwaniu
tamta nie uciekła
ja zwolniłam miejsce
zasnęłam i poczułam to czego czekałam
doris
doris
Wiersz · 24 marca 2000
anonim