nim przeciwności zetną nam głowy*
modlę się żarliwie jak statek
bo żniwiarzem w trąbce się ukrywać
modlę się ubłaganie z następstw
co mi nie daje poczucia winy
modlę się za kraju śnieżynki
za końce co na zawsze są pierwsze
modlę się mój Boże w litanię
i dla kogoś się modlę najpierwszy
idę nie czekam tak najprościej
zmęczonym przeciwnościami losu
bo tak się modlę mój Bożę tak
lgnąc w rozszalałe szczęście sukcesu
tak bym się modlił modlił zawsze
w marzeniach nie podupadał ciągle
zawsze mieć świadomość że zawsze
mogę wymodlić - mogę mój Boże
w marzeniach nie ma wózka skrzeczy
a talia kart wciąż tasowana złym
żyjemy sukces jest bez reszty
bez tych co piszą bez poczucia win
* z wiersza pewnego Autora
20 lutego, 2021
fb: Andrzej Feret