Przy rynku jest kwietnik.
Ulicą idą barwnie ubrani ludzie.
Patrzę na pełne balkony,
otwierające się w kierunku słońca.
Dalej jest kamienica,
na której wypisano poemat.
Na skraju miasta znajduje się staw,
w którym teraz odbija się tęcza.
Patrzę i wyciągam ramiona.