Na podwórku chłopcy kopali piłkę
gołębie siadały na sznurkach
szum się wznosił od ulicy
tramwaju odgłos szyn i dzwonek
bo ktoś przebiegał przez przejście
pamiętam —
słońce przez żaluzje
kładzie się na miejsce obok
i jest mi wszystko jedno
godzina płynie w godzinę
strumień światła po łagodnych
falach jeziora
i pod palcami klawisze
nagle otwiera się okno jak skrzydło
i znów domyka — ten wiatr gra
i moja dłoń na twoim ramieniu
staję na palcach a ty
śpiewasz znów