ułóż wygodnie kości na dywanie z traw
zapach łąki i śpiew motyli w szumie skrzydeł ważki
rozkwitasz pod płaszczem zapachów
zapylają kwiaty zbierają nektar pszczoły
bzykanie dookoła świergot
zapadam w chaos uporządkowany
zielono kolorowo aż boli wytężam wzrok
natchniony
uciekam myślami świat bywa zielonym
prawdziwy dom bez szyb bez zamka w drzwiach
każdy może zajrzeć zapytać o drogę
celem życia dać życie i tak przed siebie
prowadzić się jak mgły delikatnie na jeziorze
stąpać brzegiem patrzeć w oczy żaby
kto wytrzyma dłużej kto pierwszy podskoczy
wytężam słuch cmokają karpie wieczorami w stawie
zasypiam na pomoście nasiąknięty pięknem
szuwary i trzciny falują w rytmie cykad
przyroda budzi ze snu nocne gacki
chwytają wiatr w żagle wraz z insektami
wieczory zbyt krótkie by nacieszyć duszę
zmysły odczuwają emocje wibracje między nami