Kiedy oni czerwoni
tak niezdarni jak czarni
chcieli szczuć niebieskimi
z przepaskami białymi
nie zabrakło nadziei
teraz gdy głupa klei
z przekonaniem mierzei
jego wielka maleńkość
jakby w ludziach coś pękło
jakby brakło nam dumy
podpieranej rozumem
a ci wszyscy ci oni
różnobarwnie czerwoni
unurzani w obłudzie
niby ludzie nie ludzie
pasą swoje demony
w naszych duszach zielonych
no i dobra niech będzie
przyjdzie śmierć po kolędzie
do nas do was do onych
czarnych bladych zielonych
i niech barwność pochowa
tylko prośbę mam do was
żeby dzisiaj najpóźniej
dzieci uczyć odróżniać
czym jest tęcza i po co
gwiazdy w oczach migocą
kiedy człowiek człowieka
barwą śmiechu urzeka
Kiedy dzień szczęściem błyszczy
tych najdalszych najbliższych
i tych bliskich dalekich
którym życie ucieka
w papierowej szarości
Uczmy dzieci miłości