Powiedz, jak to możliwe, że uwierzyłem
w miłość, przechodzoną niewinność, w ciebie.
Gdy pierwszy raz przyjechałaś nie mogłem uwierzyć,
Artystyczna knajpa zamilkła, a ja, zgłupiałem.
Później było już znacznie gorzej. Co pół roku wizyta,
parę dni nagości, pozowanie. Cudownie okrutne oczy
codziennie, po kawałku, wygryzały moją naiwność,
żerowanie na samotności stało się zwyczajem,
marzenia o lepszym jutrze zasłoniły mi świat.
I przyszedł zimny październik.