Cofnąć czasu się nie da

hopeless

Gdybym potrafił opowiedzieć o sobie,
marzeniach i porażkach, miłościach bez wzajemności,
to pewnie zanudziłbym pół świata, a druga połowa umarłaby
ze śmiechu.

 

Kogo interesuje facet po przejściach, samotność odpycha,
fałszywa pewność siebie nie ma szans. Co pozostaje?
Zwyczajność zamieniona w codzienność. Golenie, poranna
modlitwa, zapach zdziwionego rekina? Nie.

 

Chodzimy na siłownię, wbijamy w głowę idiotyczne
nauki o męskości, szarpiemy struny, których nie powinniśmy.
Faceci – niesamowita odmiana pojedynczej komórki. Kleks
na Tablicy Mendelejewa. Skaza.

 

Miałem kiedyś poczucie piękna. To była ona. Nieskazitelna.
Dziewczyna o włosach koloru blond. Malutkie piersi,
olbrzymie oczy i ten sposób patrzenia. Cudo ujęte w fotografii.
Zniknęła, jak wszystko co kochałem.

 

I co mam powiedzieć? Nie żałuję.

 

Przeżyłem to wszystko na kacu, bolała mnie nie tylko głowa,
bo śliwowica to mocny trunek. Byłem męski, stanowczo nieziemski,
tylko dlaczego nas już nie ma? Nie odpowiadaj. Gdzieś tam
pewnie się śmiejesz.

 

Urocza, jak zawsze, tańczysz.

 

 

 

Oceń ten tekst
hopeless
hopeless
Wiersz · 23 kwietnia 2021
anonim