ginące otchłanie oceanie, podniosły swoje gniewne mu wołaniem
w ratunku szukaniem pomocy, o mocy zagorzałej w pomaganie
od chrztu zakropiły się po nocy, poczuciu, upragnione uczucia
a warkot syreny dudniły, pomocy, ratunku, wstrętni w but trunku
koniec litanie powoli w dno uratowany, przeziębiony za właz szło
bazie się niosą o włoskim balonem, jakim zamienię twoją twarz
ochlasz się nie raz, a następnym dnem poniesiesz wypiętrzą w twarz
bucy kiju wredny o w statek za capa zagląda się ma łapa co dodam
nikt nie pojmie swego losu, nawet papież zna sto z nosów pokaż
epoko moja koniec swój spokój w wuj, aniele mój, nie pisz ładnie
wydostał, lawiny nieba, włochate czele staj, co sprosta idiota
co czarna materia jest zła, i wspiera diabła, tym go pokona wrona aj.
i po co się trudzisz, gdy wnet dym nastaje
i po cóż zastudzisz, co łaski nie widzisz w nagranie
wyleż co swe, i nieś co me, gdy ramie w ramie chciałem być
Dawid "Dejf" Motyka