Stopniał już socjopatyczny śnieg.
Wracam do zadań. U bramy dyndają baloniki;
sznur białych pęcherzy à la pyton;
po jakiejś nielegalnej imprezie.
Krzewy za oknem urosły. Rozwijają się podobnie do dzieci.
Zasłaniają coraz więcej, ubrane w kosmosy.
Nie ma już słownika. Jest szelest, brzęczenie,
gwar. Są melodie, języki zwierząt online.
Powtarzam a b c.
W mediach chodzi arlekin. Mówi o chorobach,
śmierci, pieniądzach, policjantach.
Tak, by nie śmierdziało.