Przez miedze polne, biegnące wśród żyta,
Z odkrytą głową, śpiewając i boso
Idę poranną, dobroczynną rosą,
I świat mi się w oczach, jak maj, się rozkwita.
Tyle wesela na niebie i ziemi,
Że zaślepiony w szczęściu i radosny,
Całuję usta mej pogańskiej wiosny
Długo wargami nienasyconemi.
A w końcu między, już widać z daleka,
Skowrończe gniazdo podniesione trzyma
I w oczy piskląt zagląda oczyma
Pan Bóg-przyjaciel, który na mnie czeka.