walczę ze sobą
każdy dzień jest Pełen ofiar
jeszcze syty
a już tak bardzo głodny
wspominam kim się nie Stałem
znaczenia jak listek figowy
zasłaniają brak sensu
Wracam do miejsc które
nie miały koloru
wielkiej szalonej szarości
werble w Końcu zagrają
zdejmą ciężar z pleców
Tama pęknie
bezsenność we śnie
zamieni się miejscami
ze Światłem